niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 1.

-CO?!- nie wierzyłam w to co usłyszałam. Nie miałam pojęcia jak na to zareagować.
-Proszę Cię, uspokój się. To Twoja mama, musisz tam pojechać.
-Niby dlaczego miałabym to zrobić? –rzuciłam. Jestem dorosła i mogę robić co chcę, i nikt nie może mnie do niczego zmusić. A już na pewno nie do wyjazdu tam.
-A czemu nie? Słuchaj, ja dobrze wiem, że często się kłóciłyście, ale to że pojedziesz Ci nie zaszkodzi. Kto wie, może kogoś poznasz. –zaśmiałam się w duchu. Miałam przyjaciół, ale nie chłopaka. Nigdy nikt nie zbliżył się do mnie wystarczająco żeby mnie poznać. Tata zawsze żartował sobie z tego, że jestem samotnikiem. Ja z resztą czasem też.
-Tato błagam. –przewróciłam oczami.
-Żartuję tylko. –uśmiechnął się.
- Jasne, jasne.
-Ale w każdym razie… zgadzasz się? –momentalnie spoważniał.
-Dobra, ale nie męcz mnie już więcej. Kiedy jest lot?
-Jutro, więc na Twoim miejscu poszedłbym się pakować. –sztucznie się uśmiechnęłam i poszłam do swojego pokoju.
To jakiś żart? Ciekawe jak ja  się tak szybko spakuję…
Wyciągnęłam walizkę z szafy i ją rozsunęłam. Zaczęłam pakować koszulki. Nawet nie wiem na ile tam jadę, super. Mam nadzieję, że nie na dłużej niż tydzień, ale się okaże. Kolejno wkładałam szorty, sukienki i inne części garderoby. Buty włożyłam do osobnej kieszeni. Na wierzch wrzuciłam kosmetyczkę. Kiedy stwierdziłam, że chyba już wszystko spakowałam, udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Po skończeniu wysuszyłam włosy ręcznikiem i rozczesałam je, założyłam na siebie piżamę i wyszczotkowałam zęby. Gdy wyszłam zerknęłam na zegarek – 1:30.
-Na pewno się wyśpię.- syknęłam w myślach. Wskoczyłam na łóżko i okryłam się ciepłą kołdrą

***

-Wstawaj słońce, już 8. Masz samolot za 2 godzin pospiesz się. – przetarłam oczy i ujrzałam mojego tatę pochylającego się nad moim łóżkiem.
-Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej? –powiedziałam, gdy dotarło do mnie, to co usłyszałam.
-Tak jakoś mi się zapomniało. –uśmiechnął się. –Ubieraj się, za 20 minut masz przyjść na śniadanie.-oznajmił i wyszedł z pokoju.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej różowe szorty z ćwiekami i biały t-shirt. Weszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Po wykonaniu czynności wytarłam mokre ciało ręcznikiem i założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Włosy wysuszyłam i związałam w koka. Nałożyłam tusz na rzęsy i zrobiłam delikatne kreski. Usta pomalowałam jasnoróżową szminką. Otworzyłam drzwi i zbiegłam do kuchni, gdzie już czekał na mnie tato przygotowujący kanapki. Uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Siadaj. Kanapki zaraz będą gotowe. –posłał mi miłe spojrzenie.
-Dziękuję, ale wiesz, że nie musiałeś. Umiem sobie zrobić  śniadanie, serio. –odpowiedziałam, kiedy tato postawił przede mną talerz zapełniony kanapkami.
-Oh, przestań. Daj mi się nacieszyć tym, że jeszcze jesteś moją małą córeczką.
-Jak to jeszcze? –zapytałam unosząc brew do góry, nie bardzo wiedząc, o co znowu mu chodzi.
-No wiesz, niedługo znajdziesz sobie chłopaka, wyprowadzisz się i zostawisz swojego starego ojca. Chcę się jeszcze Tobą nacieszyć.  –powiedział pół poważnie, pół (chyba) serio.
-Tato, błagam przestań. Kocham Cię i nie zamierzam Cię zostawić, jasne? – w odpowiedzi tylko przytaknął.
-Jedz, bo się spóźnisz. Pójdę Ci po walizkę.
-Nie musisz.
-I tak już wstałem. –usłyszałam, kiedy  znikał na schodach.
Właśnie kończyłam jeść ostatnią kanapkę, kiedy zadzwonił telefon. Tak, jak myślałam, to Isabell. Pewnie już dowiedziała się o moim wyjeździe. Nie czekałam już dłużej tylko odebrałam.
-Halo?
-Hej Rose! –z jej głosu można była wyczuć radość.
-Cześć. Nie wiem czy wiesz, ale..
-Tak, tak. Wiem, że przyjeżdżasz. –przerwała mi w połowie zdania. –Chcę Ci tylko powiedzieć, że nie masz się o co martwić. Zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem o tym. –uśmiechnęłam się do siebie.
-No to chyba tyle. Miłej podróży, do zobaczenia!
-Pa.- rzuciłam na pożegnanie.
-Kto dzwonił? –spytał tata, który właśnie wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowałam.
-A jak myślisz? –zaśmiałam się i popatrzyłam na niego.
-Is? –powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Brawo, zgadłeś.
-Haha, widzisz wcale nie jestem taki głupi jak myślisz.
-Tato, proszę Cię… -przewróciłam oczami.
-Okej, w każdym razie walizka stoi w salonie. Masz jeszcze 10 minut.
W wolnym czasie poszłam do siebie, by wziąć wcześniej przygotowany plecak. Cóż, lot będzie długi, więc na pewno zgłodnieje, a samolotowe jedzenie tanie nie jest. Wrzuciłam do środka słuchawki i tablet. Po 5 minutach zbiegłam na dół i założyłam czarne vansy.
-Gotowa? –zapytał tato.
-Tak. –odpowiedziałam i udałam się do salonu, żeby wziąć walizkę. Kiedy znaleźliśmy się na podjeździe otworzyłam bagażnik auta i włożyłam do niego mój bagaż. Już po chwili zajęłam miejsce w samochodzie.
-Sądzisz, że mama się zmieniła? –przerwałam trwającą już chwilę ciszę.
-Co masz na myśli? –uniósł brew do góry.
-Chodzi mi o to, czy sądzisz, że jest nadal taka, jak no wiesz… po tym kiedy znalazła sobie faceta.. –sama nie wiem czemu to powiedziałam, wiem że mogło Go to zaboleć.
-Sam nie wiem… Podobno ludzie się zmieniają. Może jest taka, jak dawniej. Nie wiem. Zobaczysz. –na chwilę popatrzył się na mnie.
Resztę drogi odbyliśmy w ciszy. Gdy zaparkowaliśmy, zabrałam walizkę z bagażnika i pożegnałam się z tatą.
-Będzie dobrze. –uśmiechnął się.
Przytuliliśmy się i już po chwili weszłam do budynku. Po odprawie cierpliwie czekałam na samolot. Po komunikacie, że odprawa została zamknięta, zostało otworzone wyjście. O dziwo nie było dużo ludzi. Na schodkach do samolotu podałam stewardessie bilet i zajęłam miejsce przy oknie. Siedziałam sama. Po komunikatach dotyczących bezpieczeństwa wszyscy zapięli pasy i maszyna wystartowała. To teraz czeka mnie dobre kilka godzin lotu. Założyłam słuchawki na uszy i zasnęłam. 

wtorek, 22 października 2013

Prolog

Jak zwykle siedziałam zamknięta u siebie w pokoju. Cztery lata... minęły już te cholerne cztery lata odkąd rodzice nie są razem. Szczerze? Boli mnie to, a nawet bardzo. Kiedyś byliśmy taką piękną, szczęśliwą, CAŁĄ rodziną, bez żadnych braków. A teraz? To wszystko przez matkę. Znalazła sobie jakiegoś kolesia, gdy wyjechała do Meksyku i teraz są razem jakby nic się nie stało. Ale właśnie, stało się. Zostawiła tutaj mnie i tatę. Mimo wszystko radzimy sobie sami całkiem nieźle. Dogadujemy się i to jest wspaniałe. Z matką zawsze były jakieś problemy. Zawsze jej coś nie pasowało, oczywiście coś związanego ze mną. Kłóciłyśmy się codziennie. Robiła mi awantury o byle gówno. Oczywiście, kochałam ją i nadal kocham. W końcu to moja matka, ale nigdy jej nie wybaczę tego, że nas zostawiła.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos taty.
-Rose, pozwól tu na chwilę! -krzyknął z dołu.
Nie czekając dłużej podniosłam się z łóżka i zbiegłam po schodach. Tato już czekał na kanapie w salonie. Zajęłam miejsce na fotelu obok.
-Co jest? -spytałam.
-Rosie, proszę nie denerwuj się. -najwyraźniej sam był czymś zdziwiony? Tak, chyba tak.
-No ok, ale powiesz mi o co Ci chodzi? -nie chciałam już dłużej przeciągać tej rozmowy
-Mama dzwoniła. Chce, abyś do niej przyjechała. -odpowiedział dosyć spokojnie.
-CO?!

♥ ♥ 
Chejka!
Więc oto i prolog! :) Mam nadzieję, że się podoba. Przepraszam, że taki krótki :c
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
~somebody

Bohaterowie

Rosalie "Rose" Nelson
Ma 19 lat, jej rodzice się rozwiedli 4 lata temu.
Mieszka razem z tatą w Barcelonie.
Czy jeden wyjazd odmieni jej życie?

Isabell "Is" Perez
Kuzynka Rose. Ma 18 lat.
Można powiedzieć, że są jak
dwie krople wody.
Mieszka w Monterrey,
tak jak matka Rosalie.
Niall Horan
Ma 20 lat.
Mieszka w Monterrey.
Razem ze swoimi przyjaciółmi
nie raz wpakował się w tarapaty.